sobota, 26 stycznia 2008

Mroczne zaułki czyli podróże kulinarne w stolicy.

Ponieważ mój portfel dość boleśnie znosił kolejne wizyty w restauracji sushi postanowiłem wrócić do starej sprawdzonej metody i przyrządzić samemu w domu. Wczoraj udałem się do centrum w celu nabycia składników licząc, że w Asia Market będą przystępne ceny (czego można było się spodziewać po przejrzeniu strony internetowej).
Znalezienie sklepu graniczy z cudem. Mapka podana na profilu w internecie zamiast pomagać to przeszkadza a na dodatek musiałem trafić na jakąś lewą stronę z adresami bo szukałem błędnego numeru. Skrzyżowanie Grzybowskiej i Jana Pawła II łatwo znaleźć tylko, że zamiast szukać numeru 30 szukałem 22. Ponieważ pod owym adresem znajdował się tylko bank i budynek mieszkalny znalazłem się w kropce. Nieźle wkurzony (bo wycieczka do centrum była mi zupełnie tego dnia nie po drodze) poszukałem pomocy w Googlach za pomocą przeglądarki netu w telefonie. Przy okazji mogłem sprawdzić jak funkcjonuje wersja beta Google-mobile, która okazała się równie skuteczna co jej duża odpowiedniczka. Po weryfikacji prawidłowego adresu i przejściu na drugą stronę Jana Pawła spędziłem pół godziny krążąc pomiędzy budynkami szukając 30 a konkretniej sklepu który nie był prawie w ogóle oznakowany. Cała ta wycieczka okazała się zbyteczna i na miejscu odbiłem się od drzwi ponieważ sklep istnieje owszem ale żywności już n i e p r o w a d z ą .__.

Udałem się więc w ostateczności do mekki lansu warszawskiej młodzieży czyli Złotych Tarasów swoje kroki kierując do Kuchni Świata. Mówiąc krótko - świetny sklep. Kompetentna obsługa, bardzo bogaty asortyment a ceny do przeżycia. Wydałem wprawdzie 150 zł ale zapasy mam d u ż e wliczając w to absolutnie wszystko. Od alg nori poprzez odpowiedni ryż a kończąc na rybach. Najbardziej się ucieszyłem z pasty umożliwiającej przygotowywanie zupy miso która po wizytach w Akashi śniła mi się po nocach ;) Polecam więc Kuchnie Świata każdemu kto nie boi się wyzwania i chce sprostać zagranicznym i egzotycznym (bo przekrój specjałów z różnych krajów jest duży) potrawom w domu. Moja wiedza na temat przygotowywania sushi maki i nigiri (które siłą rzeczy jest łatwiejsze do zrobienia) jest ciągle laicka więc nie będę jeszcze tu wklejał przepisu lecz gdy wyrobię sobie umiejętność robienia idealnego pro-sushi na czas to zamieszczę formułę żeby inni skorzystali. Poniżej efekt dzisiejszych dwóch godzin przygotowań i lepienia (robiłem specjalnie bardzo powoli) ryżu:


4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Aj waj! Żarcie za 150 zł ...no właściwie, to jak wizyta w supermarkecie ;] masz mądry telefon, mój ledwo wie jaki dzisiaj mamy dzień, o imieninach mogę zapomnieć.
Wiesz, nigdy nie jadłam sushi ...robi słodkie oczka... ;D
Tylko ta herbata w kubku w mikołaje czy inne średnio pasuje, wiesz. Oprócz tego całkiem apetycznie. Surowa ryyyba...

Anonimowy pisze...

[edit:] wiesz, nigdy nie jadłam sushi. A moja siostra też zje wszystko :D:D:D:D

Anonimowy pisze...

oglądałeś Twin Peaks?
Agent Cooper też tak mówił jak ty piszesz (do dyktafonu)
"Diane, jest godzina 11 am, własnie wjeżdżam do uroczego miasteczka Twin Peaks. Po drodze zjadłem niesamowity placek z wiśniami. By the way, maja tu niesamowite drzewa, muszę się dowiedzieć, jaki to gatunek..."
:D

Anonimowy pisze...

wkoncu dziala mi mozliwosc komentowania u ciebie hiehiehie...SUSHI!:D