środa, 16 lutego 2011

Do poczytania: Szalone lata sześćdziesiąte

Jak obiecałem, tak czynię i zapraszam Was do zapoznania się felietonem "Mój własny Vietnam", będącego trzecią odsłoną cyklu publicystycznego "I Love Gaming". Rozprawiam się w nim ze złudnym obrazem wojny wietnamskiej, w jaki wprowadzają nas autorzy gier wideo, odwołując się w tym przypadku do, nomen omen świetnego i wartego polecenia, dodatku do gry 'Battlefield: Bad Company 2". Jest to prawdopodobnie najlepsza sieciowa strzelanina w jaką kiedykolwiek grałem, lecz należy mieć na uwadze, że poza odwzorowaniem broni, czy umundurowania, nie należy traktować jej poważnie pod kątem realiów historycznych. Cytując: "Powyższego felietonu nie napisałem po to, by wykazać, że gracze i recenzenci chwalący klimat sieciowych potyczek w „Vietnam" są w błędzie. Chciałem natomiast pokazać, że gry wideo, choć mogą być wspaniałym źródłem wiedzy, lub też motywacji do jej poszerzania, zawierają często różne uproszczenia, lub wręcz przekłamania."

Brak komentarzy: